To, co dobre :)

Piszę tę kromkę w niespokojnych czasach. Tak. Dzieje się na naszych oczach coś przerażającego. Odkrywamy coś, czego nasze pokolenia nie poznały: niepewności, lęku, strachu. Takie chwile mogą budzić pytania. Gdzie jest Bóg w tym wszystkim? To Jego kara? Okrutne pouczenie?
Zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi może zadawać sobie takie pytania. Gdzie jest Bóg? I myślę, że nie trzeba żadnych wirusów i epidemii, by człowiek zadał sobie takie pytanie... Tak jest w ciągu całego naszego życia. Nie tylko w ostatnich tygodniach. Wiele razy pytamy: Boże gdzie jesteś? Nie widzisz, że moje życie się wali? Boże czemu pozwoliłeś, żeby ktoś bliski odszedł? Czemu zwolniono mnie z pracy? Czemu mój mąż/żona już mnie nie kocha? Itd. itd.
Są takie chwile w życiu każdego z nas, gdy zastanawiamy się gdzie jest Bóg. Tyle się modliliśmy, prosiliśmy, błagaliśmy a Bóg milczy. Schował się. Nie odpowiada na nasze kołatania. Nie otwiera drzwi. Nie wpuszcza do środka. Odchodzi, kiedy wydaje się, że najbardziej Go potrzebujemy. Opuszcza nas kiedy wszystko się wali.
Czy tak rzeczywiście jest? Otóż tak. Bóg czasem odchodzi. Chowa się w cień. Robi w naszym życiu dokładnie to, co zrobił Apostołom. Odszedł od nich, choć tak bardzo chcieli, żeby z nimi pozostał. Odszedł dodając coś zaskakującego – Pożyteczne jest dla was moje odejście...
Jasne, że każdy z nas chciałby mieć Boga na każde zawołanie. Poznać odpowiedź od razu na każde pytanie. Jak Apostołowie. Oni też chcieli, żeby Jezus z nimi był cały czas. To przecież musiało być cudowne uczucie! Mieć Boga obok. Spacerować z Nim po wioskach, jeść kolację. Śmiać się razem z Bogiem. Rozmawiać. Zasypiać przy ognisku u Jego boku. Czerpać wodę ze studni. Łapać promienie słońca. Zrywać kłosy, jeść chleb... Cudowne chwile, które spędzali Apostołowie z Jezusem, ale i chwile, które Jezus z nimi spędzał. Z całą pewnością Jezus też się z Nimi związał. Pokochał tak po prostu. Miał ich Jezus dwunastu. Każdy z nich był inny. Jeden porywczy, inny spokojny. Ten gaduła, a tamten milczący. Jezus ich kochał, byli przyjaciółmi, braćmi. Przywiązał się do nich! A jednak – odszedł.
Bo odejścia Boga są pożyteczne. Kryzysy są pożyteczne. Ba! Są potrzebne!
Bóg się czasem nam „chowa”. Schował się Apostołom, odszedł on nich umierając na krzyżu. Ale pożytek tego odejścia jest nie do przecenienia. Czemu? Bo Jezus tylko wtedy mógł posłać im Swojego Ducha.
Jasne jest, że odejścia Boga są w pewnym sensie pozorne. Wiemy doskonale, że Bóg jest z nami w każdej chwili naszego życia. Jednak czasem się ukrywa. „Chowa”. Uczy nas, daje wskazówki, udziela rad, żeby w pewnej chwili zrobić krok w bok. Sprawdzić nasze umiejętności. Wystawić nas na próbę.
To trudne co chcę w tym wpisie przekazać. Trudne do uchwycenia dla mnie samego. Bo jak Bóg może to robić? Jak może „odchodzić”? A jednak dzieje się tak. I dobrze. Bo bez takich chwil nie byłoby rozwoju. Postępu. Życie każdego z nas musi mieć pewien dynamizm. Muszą dokonywać się zmiany. A nic tak nie służy temu, jak wystawienie na próbę.
Wiedzą o tym np. mądrzy rodzice, którzy do pewnego momentu są przy swoich dzieciach, wychowują je, dają wskazówki itd., ale w pewnym momencie odchodzą, „chowają” się, żeby ich dzieci mogły podejmować samodzielne decyzje. Żeby mogły uczyć się na swoich błędach. Żeby same stoczyły walkę. I jasne, że takie dziecko czuje się niepewnie. Chciałby niejeden dorosły wrócić do czasów dzieciństwa, kiedy było bezpiecznie, kiedy rodzice decydowali o wszystkim, kiedy nie trzeba było podejmować trudnych decyzji samemu.
Zdaje się, że Bóg robi to samo. Jak mądry rodzic. Czasem odchodzi, pozwala nam wchodzić w pewne kryzysy, zmierzyć się z czymś ciężkim. Ale jedno jest pewne: Jeśli człowiek mądrze przez to przechodzi, nawet jeśli czuje, „że Bóg go opuścił”, to owoce tego są błogosławione.
I nie znaczy to, że Boga w tym nie ma. Jest. On jest zawsze. Ale nasz TATA wie co robi, wie, że czasem musi milczeć, żeby dokonało się coś pożytecznego.
Boża mądrość, czułość, troska, miłość... są niepojęte! Ale to taki proces wychowawczy. Bóg czasem skarci, ale i uleczy. Pozwoli na upadek, ale podniesie. Schowa się pozornie, ale po chwili ukazuje się w blasku!
Wszystko czego nam trzeba, to pokornego zaufania w Jego mądrość. Pokornej zgody na plan jaki On ma wobec nas. Otwarcia oczu na coś więcej niż obecną chwilę. Bóg ma we wszystkim plan. On jak Tatuś – chce nas doprowadzić do Siebie. 
I przez wiele trudów trzeba nam przejść, przez niejeden kryzys i zwątpienie. Niejeden krzyż wziąć na barki. Ale wszystko to, bez wątpienia jest pożyteczne!
Są takie ciemne noce, kiedy wydaje się, że wszystko co dobre zniknęło. Kiedy znikąd promieni słońca. Kiedy, jakby wszyscy nas opuścili. Trwaj! Przejdź! Nie poddawaj się! Bóg jest. Czasem milczący. Czasem jakby na uboczu. Ale Jest! 
A kiedy przechodzą ciemne noce, pojawia się słońce... wtedy wszystko staje się jasne... Wtedy już wiemy, jak pożyteczne było to dla nas. Jak cenne... I nie pozostaje nic, jak zgiąć głowę... pokornie i w ciszy - przed Majestatem Bożej Miłości i Mądrości... 

Komentarze

  1. Pięknie opisane, Bóg Bogaty w Miłosierdzie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ten tekst!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie ktoś z otwartym sercem wskazuje promień światła z nieba. Umacnia naszą wiarę i ufność Bogu!
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz