Jan Chrzciciel
nawołuje w Adwencie do nawrócenia. Jezus, który wyszedł z Nazaretu głosić Dobrą
Nowinę też zaczął od wezwania do nawrócenia. Każdy święty i błogosławiony
Kościoła swoimi słowami albo życiem też do tego wzywali sobie współczesnych. Wiemy,
że trzeba się nawrócić… tylko… tylko jak to zrobić???
Chyba
najpiękniej obrazują nam czym jest nawrócenie, słowa wypowiedziane przez syna marnotrawnego…
Które? „Wstanę i wrócę”… Wielu z nas myśli, że nawrócenie to pójście do spowiedzi…
więcej modlitwy, przebaczenie albo zrobienie rachunku sumienia… nie… nawrócenie rodzi się w
sercu: od słów wstanę i wrócę… Nie wiem jedziesz pociągiem, patrzysz przez okno
widzisz piękny zachód słońca i myślisz sobie nagle: wstanę i wrócę… mam tak
dość mojego życia, tego brudu na sobie, że chcę wrócić do Ciebie Boże… kto
przeżył taką chwilę niech czuje się wielkim szczęściarzem.
Kiko Arguello (ten
co wymyślił neokatechumenat) pochodził z bogatego domu, uzdolniony plastycznie.
Młody, szczęśliwy… ale bez Boga… puste pozbawione sensu życie... Jedno mu wystarczyło żeby się nawrócić –
zobaczył nędzę w jakiej żyją Romowie w slumsach Madrytu. Tyle. Popatrzył –
wzruszył się, przejął ich losem. Zostawił dom, pieniądze. Zabrał natomiast Pismo
święte i gitarę i zamieszkał z nimi… tam w tej biedzie… Mówi, że to był błogosławiony moment! Mówi, że
nagle poczuł nieodpartą chęć prostego życia… zatęsknił za wolnością, za
szczerym uśmiechem… Powiedział sobie: Mam dość! Wstanę i wrócę! Mam dość mojego
pustego życia! Chcę czegoś więcej! Chcę coś dobrego zrobić! I poszedł…
Ty, który to
czytasz teraz: Przeżyłeś coś takiego w swoim życiu? Poczułeś chęć zerwania ze
swoim grzechem? Co zrobiłeś w tej chwili? Zagasiłeś tą iskrę czy rozpaliłeś w
sobie w wielki płomień? To ważne pytanie… Bóg daje każdemu z nas tę iskrę..
Każdemu – bez wyjątku! Ale ławo ją w sobie zagasić…
Dlaczego tak
wielu gasi tę iskrę? Bo diabeł nie odpuści… grzech jest do naszej szaty
przylepiony na bardzo mocnym kleju… Zaraz diabeł podejdzie i powie: no weź że
się nie wygłupiaj.. tak mnie zostawisz? Zrobi oczy jak kot ze Shreka.. Przecież
i tak nie dasz rady… to chwilowe… Jak ty przeżyjesz bez tych pieniędzy, jak
zerwiesz z pornografią, jak odejdziesz od kochanki???
Kto
taki moment przeżył w życiu nie może się zawahać!!! Idź za poruszeniem Ducha Świętego…
a jeśli tego nie przeżyłeś to choćby ci rany miały się na kolanach od klęczenia
pojawić to proś Boga, proś Maryję żeby ci tę iskrę dali!!! Żebyś wreszcie
ruszył z miejsca… iskra jest potrzebna żeby silnik zapalił… jak już masz w
sobie… ten impuls: Wstanę i wrócę do Boga to jej nie gaś!!! Bo inaczej
przestoisz na parkingu całe życie…
W
walce o nowe życie nie możemy stosować pół środków!!! Jezus to pięknie wszystko
określił kiedy mówił o tym, że nie można nowej łaty przyszywać do starego
ubrania, bo taka nowa łata spowoduje jeszcze większe rozdarcie… My mamy
tendencję, że niby chcemy do Boga wrócić, ale dajemy mu tylko trochę… chcemy
oderwać jakiś grzech – odrywamy go, przyszywamy nową łatę i po dwóch tygodniach
bęc! Taki upadek, że leżysz i gryziesz ziemię… Obiecałeś sobie, że nie będziesz
pił… Nie pijesz dwa tygodnie i nagle tak się zalałeś, że przytomność straciłeś…
To znaczy, że oderwałeś od swojej starej szaty ten brud alkoholizmu, przyszyłeś
coś nowego ale po dwóch tygodniach się oderwało i jeszcze większa dziurę
zrobiło… I wtedy jeszcze gorzej się pozbierać… Jak to dobrze zrobić?
To nam Franciszek święty w zasadzie zobrazuje lepiej… On tez w życiu się
nawrócił… imprezy, pieniądze, wojny… to był jego chleb powszedni… Bóg go jednak
wyrwał z tego brudu… Tylko, że on odkrył jak to zrobić, żeby to nie było
chwilowe… Stanął przed swoim ojcem ściągnął całe ubranie, powiedział, że się
tego wyrzeka i ubrał nową szatę… Niedawno odkryłem, że ten pierwszy strój
Franciszka, który nałożył po nawróceniu był w kształcie krzyża… Franciszek
ubrał się w krzyż… Nie wiem jak dla was ale dola mnie to piękny obraz:
Nawracasz się – to znaczy ubierasz się w krzyż… A krzyż chyba każdemu wiąże się
z cierpieniem… Nie licz, że jak chcesz żyć w świętości to będzie lekko… o nie…
diabeł ci nie odpuści… I trzeba będzie mnóstwo cierpienia, żeby wytrwać… Trzeba
wziąć krzyż i pójść za Jezusem… Nie trochę… że przyszyjesz jakaś łatkę nową i
tak trochę się nawrócisz, ale na całego… ubierasz nową szatę i żyjesz w pełnej
wolności…
Jakie to piękne..Jakie to proste :))))
OdpowiedzUsuń