Napij się miłości...


               
Miłość nie spoczywa, ale rozszerza  się jak ogień, który pożera wszystko… Ta myśl św. Maksymiliana skojarzyła mi się ze świętym Janem Apostołem, którego dziś w Kościele wspominamy. Kiedyś tuż po święceniach byłem do spowiedzi u bardzo mądrego kapłana, który dał mi jako przykład do naśladowania właśnie Jana.

                Ten młody chłopak był tak szaleńczo zakochany w Bogu, że całe jego życie było jak ogień, który się rozszerza i pożera wszystko – oczywiście w bardzo pozytywnym sensie.

                Jan na początku był uczniem św. Jana Chrzciciela. Już sam ten fakt potwierdza, że ten chłopak – Jasiek – szukał. Szukał i nie ustępował. Usłyszał, że jest na pustyni człowiek ubrany w wielbłądzią sierść, że żywi się miodem leśnym i szarańczą i chrzci tych co tam przychodzą. Że upomina nawet samego króla i nie boi się wytykać błędy i zakłamanie faryzeuszom. Został więc jego uczniem… Niebawem pojawia się jednak inna postać – Baranek Boży – Chrystus. Jan więc nie waha się odejść od Chrzciciela i pójść za Chrystusem. Rozpoczyna nowy etap w życiu… u boku samego Mistrza. Szuka...

                To, że Jan – najmłodszy wśród Apostołów, był wyjątkowy potwierdza „przezwisko” jakie mu nadano – Boanerges – Syn Gromu. Jakim człowiekiem musiał być skoro tak go nazywano… Bożym gwałtownikiem! Narwańcem… Szaleńcem Bożym, który nie ustępuje i nie zatrzymuje się w poszukiwaniu Boga!

                Pismo mówi, że był umiłowanym uczniem Jezusa… Był przy najważniejszych wydarzeniach w życiu Swojego Mistrza. Podczas Przemienienia, w Getsemani… Podczas Ostatniej Wieczerzy trzymał głowę położoną na piersiach Jezusa… Jakby w tych ostatnich chwilach chciał wchłonąć w siebie nawet bicie serca tego, którego tak bardzo kochał…

                Piszę to dlatego, że bardzo często nam brakuje niestety takiej gwałtowności w szukaniu Boga… Jan z taką łapczywością, z takim głodem Go szukał… Boże!!! Daj nam taki sam głód w poszukiwaniu Ciebie!!!

                Gdy Jezus po trzech dniach Zmartwychwstał znów na planie pojawia się Jan… Biegnie razem z Piotrem do grobu… usłyszeli, że kamień jest odsunięty i na wyścigi – który pierwszy – biegną, żeby się o tym przekonać. Wyobraźcie sobie taki wielkanocny wyścig. Zdyszani, jeden wyprzedza drugiego, ile sił w nogach, spoceni, zmęczeni ale z tym błyskiem radości w oku!!! Z taką siłą biec do Boga, tak Go szukać! Tak pragnąć! Tylko ten kto mocno kocha, tak łapczywie pragnie, nie ustępuje…

                Dziś w Kościele poświęca się wino i podaje ludziom. To stara legenda, mówiąca, że Janowi podano kielich z zatrutym winem, on go pobłogosławił i kielich się rozpadł. Ciekawe są słowa, które się wypowiada dając ludziom wino. Kapłan mówi wtedy: „Pij miłość św. Jana”…

                Pić miłość Jana można nie tylko dziś… Jan jest autorem trzech Listów, Ewangelii i Apokalipsy. Otwórz je dziś… Może szczególnie Listy… Napijesz się miłości…

Komentarze