Było ich zaledwie
kilku na początku. Jasiek, Tomek, Filip... Dziś ich nazywamy Apostołami. To już
nie Jasiek, a św. Jan. Nie Tomek, a św. Tomasz... Kilku młodych
przyjaciół, zafascynowanych tym co mówił Jezus, zafascynowanych tym co robił, jak żył, rozniosło Jego imię na cały
świat. Pełni zapału, z entuzjazmem w
sercu. Nie zrażali się porażkami, ale szli odważnie przed siebie mówiąc
każdemu, że Jezus jest Mesjaszem, że umarł ale zmartwychwstał po trzech dniach.
Młodzi przyjaciele...
Piszę ten post, bo
chcę poruszyć bardzo ważny aspekt naszego życia jakim są przyjaźnie. Apostołów,
młodych chłopaków, przyjaciół łączył wspólny cel, ideały, marzenia, wiedzieli
wszyscy czego chcą.
Jakie to ważne
mieć wokół siebie ludzi, którzy myślą tak samo, którzy cię rozumieją,
wspierają, idą w tym samym kierunku co ty... Jakie to ważne mieć przyjaciela.
Papież Innocenty
miał kiedyś sen. Śniło mu się, że wali się kościół. Najważniejszy kościół -
bazylika na Lateranie i kiedy już miał się rozpaść, to nagle pojawił się jakiś
człowiek ubrany w łachmany i ten kościół objął rękoma, żeby się nie zawalił.
Tym biedakiem, który uratował kościół przed zawaleniem się był św. Franciszek z
Asyżu.
Ta historia
przypomniała mi słowa, które Jezus wypowiedział pod adresem ludzi, że każdy z
nas jest świątynią. Każdy z nas jest w pewnym sensie takim kościołem...
Nasze ciało, to ściany dla duszy i Boga, który w naszych sercach
mieszka. Tylko... często nam się te mury walą.
Czujesz czasem, że życie ci się rozsypuje?
Bo ktoś odszedł od ciebie, bo się zawiodłeś, bo choroba, bo problemy w rodzinie w pracy... Wali nam się na głowę cały świat. Nie chcę nam się żyć w takich chwilach, czujemy, że to koniec... że życie z nas uchodzi... i właśnie w takich chwilach nasza świątynia, nasze ciało, potrzebuje takiego Franciszka, który nas obejmie, uściśnie, przytuli by się to wszystko nie zawaliło...
Czujesz czasem, że życie ci się rozsypuje?
Bo ktoś odszedł od ciebie, bo się zawiodłeś, bo choroba, bo problemy w rodzinie w pracy... Wali nam się na głowę cały świat. Nie chcę nam się żyć w takich chwilach, czujemy, że to koniec... że życie z nas uchodzi... i właśnie w takich chwilach nasza świątynia, nasze ciało, potrzebuje takiego Franciszka, który nas obejmie, uściśnie, przytuli by się to wszystko nie zawaliło...
Warto może
pomyśleć, czy masz takich ludzi wokół, którzy są dla ciebie podporą w ciężkich chwilach, którzy mogą
Cię uratować, którzy Cię obejmą, posklejają znów w całość,
pogadają, poklepią po plecach... pocieszą. Oczywiście można by tu powiedzieć,
że Bóg jest takim przyjacielem i do Niego trzeba się zwracać... pewnie, że tak
jest... ale... jesteśmy ludźmi, potrzebujemy mieć kogoś obok siebie, kogoś kogo
możemy dotknąć, kogoś kto rzeczywiście nas obejmie jak Franciszek bazylikę,
kogoś namacalnego...
Apostołowie się
przyjaźnili bo wiele ich łączyło i dokonali wielkich rzeczy... są dziś
świętymi. Pomyśl co ciebie łączy z twoimi przyjaciółmi jeśli ich masz...
czy dobre sprawy was łączą? Piękne ideały? Czy może to są ludzie z którymi
tylko grzechy popełniasz, którzy cię tak naprawdę w dół ciągną, zachęcają do
złego i raczej się przyczyniają do tego że twoje życie się powoli wali...
Poszukaj
człowieka, który będzie ci prawdziwym przyjacielem, kogoś kto będzie cię
inspirował, kogoś z kim możesz pogadać o najgorszych chwilach twojego życia,
kogoś kto będzie cię ratował jeśli żle będzie w twoim życiu... warto mieć kogoś
takiego... Pomyśl jak wiele dobrego mogą zrobić ludzie połączeni przyjaźnią i
pięknym celem...
Żeby jednak mieć
przyjaciela sam stań się przyjacielem... Sam bądź czasem dla kogoś podpórką :)
Komentarze
Prześlij komentarz