Jezus dzisiaj w Ewangelii powtarza kilkakrotnie by się nie
lękać… Ciekawa sprawa z tym lękiem, strachem. Któż z nas się czegoś nie boi? A
to przyszłość niepewna, choroby, brak pieniędzy, troska o dzieci, strach o to
żeby nasze tajemnice na wierzch nie wyszły… Ponoć stwierdzenia: „Nie lękaj się”
jest użyte w Piśmie Świętym 365 razy! Na każdy dzień w roku Bóg mówi do Ciebie:
„Nie lękaj się!”.
Czemu aż tak? Czy aż tak bardzo widoczny jest w nas strach?
Czy Bóg aż tak go w nas dostrzega? Pewnie tak… Jest w nas strach. Ale czy tak
powinno być? Absolutnie nie! Bóg nie chce byśmy się bali! Bóg chce byśmy od
strachu się wyzwolili, byśmy byli ludźmi prawdziwie wolnymi, wewnętrznie
wolnymi.
Czytałem ostatnio życiorys wybitnego amerykańskiego generała
Georga Pattona. To był prawdziwy mistrz motywowania żołnierzy przed walką. Jest
w tej książce opis jak Patton stoi na czele 50 tysięcy żołnierzy. Wszyscy
gotowi do walki, ale pełni lęku. Naprzeciw nich wróg. I w pewnym momencie Patton
się odwraca i mówi bardzo indywidualnie do żołnierzy: John – jesteś człowiekiem
odważnym, twój ojciec był wielkim żołnierzem. Ty jesteś Michael– pochodzisz z
walecznego domu, dziś pokaż swoją siłę i waleczność. Itd.… do kilku się tak
zwraca… I co się dzieje? Tym żołnierzom zaczynają błyszczeć oczy! Oni są gotowi
do walki, zdeterminowani… Generał przed bitwą przypomniał im kim są!
Przypomniał, że są wielcy, silni, odważni, przypomniał im, że nie muszą się bać,
bo mają w sobie wszystko co potrzebne do zwycięstwa.
Jakże ta cecha została zagubiona w naszych wspólnotach,
rodzinach… Młody chłopak, który rusza na bitwę zwaną małżeństwo słyszy od
rodziców: ty niedorajdo, łamago, nic nie umiesz, gdzie ty się do małżeństwa
nadajesz… Dziewczyna 18 letnia słyszy od ojca, że nic nie osiągnęła, że nic nie
znaczy… mąż od żony po kliku latach małżeństwa słyszy, że się mu nic nie udało,
że mało zarabia, że jest złym ojcem… żona od męża słyszy, że jest
nieudacznikiem, że jest gruba i brzydka… I chodzą tacy żołnierze Chrystusa po
ziemi… wystraszeni, smutni… zdołowani… słabi… A jeśli słabi to wystawieni na
ataki wroga, szatana… który się tylko cieszy, jak człowiek jest wystraszony
zdołowany, przygnębiony….
Zły robi wszystko żeby w nas zasiać strach, byśmy się czuli
zdołowani, obciążeni, słabi. I niestety wykorzystuje do tego człowieka…
Człowiek człowiekowi wilkiem… nie diabeł człowiekowi wilkiem. Potrafimy sobie
zadawać ból niestety… wiem jak wbić szpilę, co powiedzieć żeby zabolało. Tak
nam diabeł podpowie jak kogoś obrazić, że mógłby nobla z tego otrzymać.
Jest taka historia jak to pewien ojciec miał niegrzecznego
synka i kazał mu po każdym złym uczynku wbijać w płot jeden gwóźdź. Chłopak
wbijał i wbijał… na koniec dnia w płocie było 35 gwoździ… widział jednak, że to
nie jest dobre i w następne dni gwoździ w płocie już było mniej. W końcu
przyszedł dzień, że nie wbił w płot ani jednego. Nie zrobił żadnego złego
uczynku. Wtedy tata mu powiedział: Teraz synku jeśli uda ci się kolejne dni
wytrwać i nie zrobić nic złego, to na koniec każdego dnia możesz wyrwać jeden
gwóźdź. Chłopic wytrzymał kilka tygodni i w końcu wyciągnął wszystkie gwoździe.
Wtedy tata zaprowadził go do płotu i mówi mu: Widzisz, byłeś dobry, wyciągnąłeś
wszystkie gwoździe, ale popatrz jak wygląda płot… pełno w nim dziur… Te dziury
to są rany, które zadałeś innym. Możesz wbić komuś nóż i go wyciągnąć i
przeprosić za to, ale rana i tak zostanie.
Rany w nas zostają… po ludziach… rany zadajemy i można
później przepraszać, a i tak ciężko komuś się będzie pozbierać… Jaki wniosek?
Trzeba robić wszystko kochani, by każdy nasz dzień kończył się bez gwoździa w
płocie. Byś przy wieczornym pacierzu miał pewność, że to był dobry dzień, że
nikomu krzywdy nie wyrządziłeś…
To jest kochani jedno z najważniejszych zadań w naszym życiu:
Po pierwsze: Nie wbijać w kogoś gwoździ, nie ranić, nie krzywdzić… Po drugie:
Pomagać leczyć rany tym, co już są podziurawieni jak ten płot. Nie ma
piękniejszych ludzi niż tacy, którzy innym pomagają, którzy są natchnieniem,
inspiracją, którzy dźwigają słabszych od siebie w górę… tacy ludzie są jak sam
Chrystus.
Jest tak nieraz, że czekamy całe życie na niezwykłych ludzi… Czekamy
na człowieka bez ran, bez wad, taki czysty płot… Dziewczyny szukają chłopaka,
tego wyjątkowego, wymarzonego rycerza… chłopaki księżniczki – pięknej,
wrażliwej, mądrej itd.… Mamy mnóstwo oczekiwań względem ludzi… nie podobają nam
się ich wady, złe strony, rany… to ich zostawiamy… odchodzimy…
Tymczasem bracie i siostro nie szukaj ludzi niezwykłych, ale
tych, których masz obok siebie przemieniaj w niezwykłych… I nie lękaj się… 365
razy w roku sobie to powtórz przed lustrem: Nie lękaj się! Bądź silny, powiedz
sobie przed lustrem: jestem piękny! Jestem dzieckiem Bożym! Odrzuć strach,
który ci zły podsuwa i… idź… idź i przemieniaj zwykłych ludzi w niezwykłych.
Bądź natchnieniem jak generał Patton, który dodawał skrzydeł, bądź jak
Chrystus, który podnosił każdego napotkanego człowieka, który zabierał od niego
strach, a dawał pokój i siłę.
Komentarze
Prześlij komentarz