Pukając do nieba bram

Dziś kochani Jezus zabiera nas na Górę Tabor. Zabiera nas tam byśmy oczyma wiary spróbowali zobaczyć Jego jaśniejącą, piękną twarz. Musiał to być niesamowity widok dla uczniów, skoro tak się wystraszyli i zupełnie stracili orientacje i logikę myślenia. To z jakim pomysłem wyskoczył Piotr, to jest jakiś absurd. Eliasz się ukazał, Mojżesz się ukazał. Jezusowi twarz jaśnieje, głos z nieba słychać samego Boga Ojca! A Piotr co? A Piotr chce namioty rozbijać… Czujecie paradoks tej sytuacji? Nie wiem co ten Piotr sobie myślał wtedy.. że po co te namioty? Że Eliasz z Mojżeszem i Jezusem sobie tam biwak zrobią? Że nocować tam będą?
Pewnie się dopiero Piotra w niebie zapytamy czemu taki pomysł. Ale na czym innym chciałem się skupić. Dlaczego moi kochani Jezus wziął tam tylko Piotra, Jakuba i Jana? Myślę, że dlatego, bo tym uczniom się chciało. Oni cały czas czegoś chcieli. Cały czas pytali, kłócili się z Jezusem, chodzili za Nim wszędzie. Chcieli wiedzieć, kwestionowali czasem, to co Jezus im mówił, oburzali się, wątpili… ale szli do przodu! Mieli serca niespokojne! Gwałtowne! Uparte w dążeniu do celu. Jednym słowem mieli cechy, których nam nieraz bardzo w życiu duchowym brakuje… Duchowym... bo w codzienności to my potrafimy być gwałtowni...
Niedawno można było zobaczyć w internecie filmik z otwarcia supermarketu w Mielcu. Tłok, ścisk, tłum ludzi. Niektórzy od północy pod drzwiami stali, bo w promocji miał być kurczak w kfc… Zobaczcie to sobie… Ludzie barierki tam wywracali, taranowali się, przepychali… byle tylko pierwszemu wbiec do sklepu… I jak tak oglądałem ten żenujący filmik to pomyślałem: Dobry Boże… Gdyby Ci ludzie tak bardzo Ciebie pragnęli, gdyby tak od rana stali przed Kościołem i przepychali się żeby na Eucharystii siedzieć w pierwszej ławce… Czy kochani pragniemy tak Boga?
My nieraz mówimy, że Go kochamy, że jest dla nas najważniejszy… że zrobimy dla Niego wszystko. Tylko czy tak jest w rzeczywistości? Czy nasze życie i decyzje to potwierdzają?
Piotr, Jakub i Jan gorąco pragnęli Boga i w nagrodę zobaczyli kawałek nieba. Zobaczyli jaśniejącego Jezusa. Czyli takiego jakiego Go zobaczymy w niebie. Tam wszyscy będziemy jaśnieć przemienieni przez Boga.
Chcesz doświadczać Boga tutaj na Ziemi? Chcesz żeby twoje oczy jaśniły blaskiem? Chcesz? To pragnij Boga! Szukaj Go i nie ustępuj! Nie idź za Nim połowicznie, ale oddaj Mu całe serce! Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy w moim życiu nie oddawałem Mu całego siebie, to od razu wkradał się grzech, smutek, niechęć do wszystkiego. Tego chce dla nas zły duch. Chce widzieć nas ze spuszczonymi głowami. Oddasz Bogu swoje serce w całości to będziesz jaśnieć jak On!
To jest najgorsze co może spotkać człowieka – stan niechęci. Nie chce mi się. Nie pragnę. Mam dosyć.  Po co mi to. Nie dam rady. Poddaje się. A coraz więcej takich ludzi.
Czasem sobie sami budujemy więzienie. Więzienie w naszej głowie i te kraty co nas trzymają to nasze lenistwo, opieszałość, przywiązanie do grzechu, oziębłość, małostkowość… Chrześcijaństwo, nauka którą przekazał nam Jezus, chce nas wyrwać z tej stagnacji, oziębłości. Bóg chce byśmy Jego pragnęli a nie jakich świecidełek, drobnostek które nam zły podsuwa. A jak człowiek może się dać ogłupić to pokazuje filmik z galerii w Mielcu… Człowiek może gonić w życiu z kurczakiem z kfc jak za czymś najważniejszym… bo tak nam diabeł podpowiada… byśmy szukali w życiu wszystkiego tylko nie Boga. Byśmy nasze pragnienia ukierunkowali na coś innego.
I kochani ja wam to mówię, ale nie zrobię tego za was. Wy sami musicie uciekać z tych swoich więzień, które są w waszych głowach. Cały czas na nowo sami musicie odkrywać drogę do Boga, odczytywać to czego On od was chce. Pytać, kłócić się z Nim. Nie ustępować! Jak Piotr, Jakub i Jan.  Tak żyć żeby w niebie wiedzieli że istniejemy! Być gwałtownikiem, naprzykrzać się Bogu, żeby (mówiąc kolokwialnie) miał nas dosyć! Jak uboga wdowa z przypowieści, która tak długo naprzykrzała się sędziemu, że tej jej otworzył bo miał jej już dosyć!
Tetmajer cytował w swojej książce opowiadanie o góralu Zwyrtale, który po śmierci stanął przed bramą nieba i zamiast w nią zapukać, zaczął grać na skrzypcach. A kiedy święty Piotr zapytał: „Kto tam”, odpowiedział prosto: „Jak to kto? No Jo”. Tyle. Taki stosunek górali do Boga. Bóg ma wiedzieć w niebie z kim ma do czynienia. To oczywiście pewien obraz, bo Bóg nas doskonale zna. Wie kim jesteśmy.  Ale żyjmy kochani tak blisko Boga, tak Go pragnijmy i szukajmy, tak często do Niego pukajmy w naszych modlitwach, żeby po śmierci wystarczyło nam powiedzieć: Panie Boże.... to po prostu ja… znasz mnie bo za życia nieustępliwie Cię szukałem…

Komentarze