Za rączkę z Jezusem

Ciekawe jest nasze polskie przeżywanie uroczystości Wszystkich Świętych. Stoimy pełni zadumy nad grobami naszych bliskich, mówimy o śmierci i wspominamy naszych zmarłych, podczas gdy jest to jedno z najradośniejszych świąt katolickich.
Warto chyba jednak bardziej niż myśleć o śmierci, zastanowić się nad swoją świętością...
Kim jest święty? Czy to heros bez wad i skaz? Czy to bohater, nie znający strachu? A może to moc uzdrawiania i czynienia cudów?
Pewnie wielu z nas tak właśnie o świętości myśli... i pewnie dlatego też wydaje się ona nam, tak bardzo odległa i nieosiągalna...
Sprytnie nam to zły duch wsączył do serca... kłamstwo, że skoro grzeszysz i upadasz to święty nie będziesz... Tymczasem prawda jest zupełnie inna! Pokaż mi świętego, który nigdy nie zgrzeszył...? Pokaż mi świętego, który nie miał wad i słabości...? Nie ma takich! Każdy z tych, których czcimy jako błogosławionych czy kanonizowanych, byli ludźmi, czyli mieli wady, czyli czasem upadali... Jednym się grzechy ciężkie przytrafiały, inni mieli tylko lekkie... ale nie było takiego świętego, który by jakiegokolwiek grzechu nie miał!
Bardzo często ich idealizujemy w „pobożnych” życiorysach... I tak np. można wyczytać w niektórych żywotach świętych, że np. św. Jadwiga po urodzeniu od razu mówiła, a jej pierwszym słowem nie było: „mama” tylko wychwalała Boga w pięknych psalmach... Ludzie przecież to bujda! Nie ma czegoś takiego jak świętość czyli doskonałość! Doskonały jest tylko Bóg!
Czym zatem jest świętość? Świętość to umiejętność zrobienia w sobie miejsca Bogu. To pozwolenie, żeby Bóg z całą mocą zajaśniał pośród moich słabości! Święta siostra Faustyna napisała w swoim Dzienniczku, że nie grzechy najbardziej zasmucają Pana Jezusa, ale obojętność człowieka po ich popełnieniu... Jakże to celne... i jak prawdziwe.. Pomyśl ty, który to czytasz teraz... Co robisz gdy upadniesz, gdy Ci się noga powinie i zgrzeszysz... Idziesz z tym nie zwlekając ani chwili do Boga, do konfesjonału? Czy może czekasz do „świąt” żeby się obmyć z tego brudu? Jeśli masz wrażliwe serce to idziesz od razu! Nie czekasz ani chwili! Tym jest właśnie świętość! To droga gwałtownika! To droga człowieka, który nigdy nie odpuszcza, który nie pozwala sobie na życie w grzechu! Świętość to codzienna ciężka praca nad sobą! To walka z wadami i złymi przyzwyczajeniami!
Ale to jedna strona... Bo świętość to też gotowanie obiadu swoim dzieciom, świętość to uśmiech do drugiego człowieka, świętość to praca, żeby wychować swoje dzieci i zarobić na ich utrzymanie. Świętość to pomoc sąsiadowi, to dobroć w szkole i miejscu pracy, to życzliwość i prostota serca...
Żeby zostać świętym nie trzeba mieć wyższego wykształcenia i wiedzy teologicznej... Żeby być świętym trzeba stać się prostym przed Bogiem... świętość to żyć tu i teraz, w miejscu gdzie mnie zasadził Bóg i robienie wszystkiego z miłością... Nie umiesz robić wielkich rzeczy w swoim życiu? Rób tylko te małe, ale niech w nich będzie Twoje serce!
Bóg nie chce od nas wielkich dzieł! Bóg chce tylko naszej miłości! Jeśli każde słowo, każdy czyn, gest, każda praca i obowiązek jest przepełniony miłością, płynie ze szczerego serca, jeśli za to co robisz nie oczekujesz niczego w zamian... to już jesteś na drodze do świętości, to już tą drogą idziesz...
Jakże piękni byli święci, jakże proste były ich serca, jak mocno one kochały! Takich we Wszystkich Świętych sobie przypominamy... Przypominamy sobie np. św. Jana Bosko, który oddał serce swoim uczniom, jako ich nauczyciel. Przypominamy sobie św. Filipa, który pomagał sierotom, żeby głodne po Rzymie nie chodziły. Przypominamy św. Teresę co obcierała rany trędowatym na ulicach Kalkuty... Ale nie tylko ich... Bo ja przypomnę sobie panią Basię, którą znałem kilka lat, a była chodzącym cudem, przypomnę sobie jutro pana Mateusza z hospicjum w Krakowie, który przykuty przez kilka lat do łóżka nie wypuszczał różańca z ręki... Ich sobie przypomnę i jeszcze wielu dobrych, wspaniałych ludzi, których znam, a którzy są świętymi, choć nigdy nie będą kanonizowani... Bo święci to nie tylko kanonizowani... święci, to Ci, którzy są już u Boga... bo ich życie było cudem!
Oby i nasze życie takie było... Obyśmy wszyscy, pomimo naszych upadków, byli chodzącymi cudami! Pełnymi dobroci i miłości ludźmi, dźwigającymi się z grzechów gwałtownikami, nigdy nie ustępującymi w walce o świętość! Niech nam jutrzejszy dzień pozwoli zapatrzeć się w niebo i zatęsknić za pięknym światem świętych, który możemy budować już tutaj...
Weź Jezusa za rękę, weź swój krzyż, stań się jak małe dziecko... a świętość będzie Twoim udziałem :)

Komentarze