I Pan Bóg
działa! Jest niesamowicie kochany :) Pan Bóg jest kochany!
Zastanawiałem się jak za ten temat zabrać się od innej strony i
zrobiłem chyba to co najlepszego może zrobić człowiek –
otworzyłem Pismo Święte. A tam na nowo odkryłem przypowieść o
Bogaczu i Łazarzu. Znacie ją... ubogi Łazarz leży u bram domu
bogatego człowieka, przymiera z głodu i choruje, cierpi. Bogacz
świetnie się bawi, ubiera się w piękne stroje. Umierają. Łazarz
idzie do nieba, bogacz do piekła.
A właściwie
to dlaczego? Dlaczego ten Bogacz poszedł do piekła? W zasadzie nic
złego nie robił. Przecież w końcu to nie grzech mieć pieniądze.
Można mieć i to nic złego. Można się ubierać w piękne stroje i
dobrze się bawić. I to też nie grzech. Więc czemu? Czemu Bogacz
został na końcu życia pozbawiony życia w niebie? Życia w gronie
świętych w niebie... I to całe sedno tego wpisu dzisiejszego o
świętości....
Jakie to
sedno? A no takie, że Bóg nas zapyta po śmierci nie tylko o to co
zrobiliśmy złego albo dobrego... Bóg nas zapyta o to, czego nie
zrobiliśmy! Bo jest taka droga do Boga, która opiera się na walce
z pokusami. Ale dużo ważniejszą drogą do nieba i świętości
jest droga czynów pełnych miłości. Bogacz nie robił nic złego
bawiąc się i korzystając z życia. Ale czymś bardzo złym było
to, że nie widział zła, które się dzieje drugiemu człowiekowi.
Edmund
Burke powiedział kiedyś bardzo mądrą myśl: Dla triumfu zła
wystarczy tylko to, żeby dobrzy ludzie nic nie robili. Bogacz z
Ewangelii... Nie wiemy czy był dobry, nie wiemy czy był zły... i
się na tym świecie nie dowiemy. Wiemy natomiast, że nic nie
zrobił! Że przez swoją bezczynność pozwolił, żeby triumfowało
zło! Że pozwolił, by człowiek cierpiał...
Ta
przypowieść jest bardzo aktualna dzisiaj. Jeśli to czytasz teraz i
rzeczywiście poważnie myślisz o świętości, jeśli wierzysz w
Boga, to pomyśl w tej chwili nie o złu które popełniasz, nie o
pokusach, które przychodzą, ale pomyśl o tym czego nie robisz.
Bardzo to
wygodne odwrócić się plecami od człowieka, który cierpi. Łatwo
przejść na drugą stronę ulicy, kiedy się widzi nadchodzącego z
naprzeciwka bezdomnego, łatwo obojętnie patrzeć na żonę, męża,
kolegę z pracy, ze szkoły, którzy mają jakiś problem i udawać,
że nic się nie dzieje...
Człowiek
jest w stanie sobie wszystko wytłumaczyć. Pan Bóg nam podpowiada
cały czas: Odwiedź chorą matkę czy babcie. Pomóż samotnemu
sąsiadowi. Nie osądzaj sąsiada alkoholika, ale do skutku proponuj
leczenie, wesprzyj biedniejszych, reaguj na krzywdę... On nam
podpowiada... Tylko zły nam też podpowiada: Odwiedzisz matkę na
święta.... sąsiad musi mieć spokój i ciszę bo jest chory
przecież... biedniejszym pomoże gmina a alkoholik niech sobie
pije... I nie robimy nic! A zło triumfuje!
Jest to
droga do świętości... Droga na której jestem nie tylko ja: mały
wstrętny egoista, ale są też inni ludzie i wystarczy tylko nosa
nie zadzierać a zaraz dostrzeżesz ile jest biedy ludzkiej,
moralnej, duchowej wokół...
Świętość
jest najfajniejszą rzeczą jaką człowiek może zdobyć! A zdobywa się ją nie na drodze egoizmu i spokoju, nie na drodze bezczynności i odwracania wzroku... Zdobywa się ją na drodze dostrzegania, wysiłku, poświęcenia, wyrzeczenia... Brzmi to ciężko i wygląda na trudne? Tak! Ale tylko z pozoru! Zawsze diabeł będzie podpowiadał żeby na tę drogę nie wchodzić i zrobi wszystko byś takiej decyzji nie podjął, byś pierwszego kroku nie zrobił... Zrób pierwszych krok, radykalna decyzja, radykalne zmiany... to jedyny ratunek dla nas. A jak się już odważysz to przekonasz się, że z Bogiem nic nie jest trudne, a dawanie siebie nie boli aż tak bardzo... wręcz przeciwnie - daje radość.
Komentarze
Prześlij komentarz