Strachy na Lachy

Są takie sprawy, grzechy, skutki grzechów, wspomnienia, zranienia, które się w nas gromadzą przez lata. Wiele tego, a im człowiek starszy tym bardziej tego wszystkiego przybywa, a nie ubywa.
Człowiek, jeśli przyjmie światło Ducha Świętego może w pewnym momencie życia to dostrzec i zacząć nad tym pracować. Może zapragnąć zerwać z przeszłością, z nałogami, może chcieć uleczyć rany, pogodzić się z przeszłością itd. I są tacy, którzy próbują... Jedna próba, druga próba i nagle się okazuje, że wcale nie jest to takie proste...
I można stanąć wobec takiej alternatywy: Albo – po kolejnych próbach powstaję i idę dalej, albo się poddaję i jeszcze bardziej pogrążam.
I chyba to, co najtrudniejsze do przyjęcia w tym wszystkim, to fakt, że każda z tych dróg będzie trudna. Decydujesz się na walkę – musisz się liczyć, że będzie mega ciężko żeby wygrać swoje lepsze życie. Decydujesz się, że nie robisz nic – pogrążasz się mocniej w złu, w przeszłości, rany stają się większe, serce bardziej pęka, czujesz, że uchodzi z Ciebie życie, jesteś sfrustrowany sobą i ostatecznie przegrywasz... Kończysz swoje życie ze świadomością klęski i bezsensu...
Cała Ewangelia mówi o tym, żeby wybrać tę pierwszą z dróg, tę wąską ścieżkę pracy nad sobą, nieustannego powstawania i zmieniania serca. Ciężko nam tę drogę wybrać i wejść na nią, bo na niej jest mnóstwo trudu, łez i cierpienia... Ciężko na nią wejść, bo boimy się, że przegramy, że okaże się, że nie daliśmy rady... że wcale nie jesteśmy silni...
Tyko, że to jest jedyna droga dla człowieka. Trzeba się z tym pogodzić... że jeśli się na nią nie wejdzie, to przegra się swoje życie.
No. Skoro jest jak jest, to co zrobić żeby jednak wygrać z tymi wszystkimi złymi sprawami? Jedna sprawa mi przychodzi do głowy i dlatego ten post piszę. Jaka to sprawa? Jaka jest największa przeszkoda i trudność, która sprawia, że się nam nie udaje wyjść z grzechów, nałogów, że nie możemy się pogodzić z przeszłością itd.? To strach! Pokonują nas te sprawy, których się najbardziej boimy. Przykład: Weźmy narkomana, który chce zerwać z nałogiem (a ty, pomyśl z czym ty chcesz zerwać). I taki narkoman postanawia sobie, że nie „bierze”. Jeden dzień, drugi, tydzień się mu udaje. I jaki błąd ludzie wtedy najczęściej popełniają? Zastanawiają się cały czas, czy się im uda... drżą ze strachu, że wrócą do nałogu. Chodzi taki narkoman po świecie i myśli i myśli o tych narkotykach, rozważa w sobie czy się mu uda wytrwać, analizuje, przypomina sobie jak fajnie było kiedy brał, zastanawia się, panicznie boi, że wróci itd., itd... i co? I przegrywa... pokonało go to, czego się bał. Pokonał go strach o to czy wytrwa...
Jezus mówi: Nie lękaj się! On chce byśmy całkowicie zerwali z tym co złe. Całkowicie czyli też w naszej głowie. Chcesz wygrać z przeszłością, zranieniami, nałogami itd.??? To o nich nie myśl! W głowie i sercu też trzeba się oderwać od zła. Nie wystarczy, że czegoś fizycznie nie będziesz robił. Trzeba jeszcze, żebyś nie robił tego w swojej głowie i sercu. Trzeba przestać myśleć o tym, odwracać myśli od pokus, myśleć wtedy o czymś innym, zastąpić nałóg innym nałogiem – pozytywnym. Trzeba wydeptać nowe ścieżki w życiu.
Diabeł wykorzystuje nasz strach. Wykorzystuje to, że się boimy, podsyca nasze lęki, karmi naszą niepewność, chce żebyśmy byli słabi, wystraszeni, bezbronni... bo robi wtedy z nami co chce...
Podnieś głowę! Jesteś Bożym dzieckiem! Masz potężnego Ojca w niebie, który Ci mówi, że możesz wszystko i nic Cię nie pokona, jeśli tylko w to uwierzysz! Stach ma wielkie oczy... Strach nie jest wcale straszny... Strach to tylko kolejna broń złego przeciw nam. Przestań się lękać, powierz życie Jezusowi. Powierz Mu całą swoją bolesną przeszłość, odwróć się całkowicie od przeszłości. Jest tu i teraz. Ten dzień dzisiejszy się tylko liczy. Przeszłość nie ma żadnego znaczenia! Przyszłości jesteśmy niepewni. Jest niedziela, listopad.. Bądź dziś nowy, odważny i z Bogiem w sercu a wygrasz.
Strachy na lachy... to po prostu próżne strachy...

Komentarze