Jesteśmy
raczej zachwyceni czasem Adwentu. Jest tak, że ludzie bardzo lubią
ten okres w ciągu roku. Roraty, przygotowania do świąt, nastrój
przedświąteczny na ulicach i w sklepach, śnieg, kominek,
lampiony... Wszystko ok. Tylko jest wielkie zagrożenie, że w tej
przyjemnej atmosferze zapomnimy a całym sensie tego czasu. A czym
jest Adwent? Adwent to droga do stajni.
Tak do
stajni. Bo to w stajni Jezus się narodził a czas Adwentu ma nas
przygotować na tą chwilę. Piękna metafora z tą stajnią... Idę
przez te parędziesiąt dni do stajni... czyli do totalnego ubóstwa.
Do symbolu nędzy w jakiej się Jezus urodził. Stajnia to symbol
biedy i odrzucenia, które przyjął Jezus. Jeśli więc taki jest
mój cel – dojść do Jezusa - to czy przypadkiem nie taka powinna
być też droga do celu?
Do pięknego
pałacu droga byłaby piękna, wybrukowana, ozdobiona... Do stajni
droga jest inna – brzydsza, uboższa, skromniejsza... Tylko no...
Jezus się nie w pałacach urodził... Jeśli więc niezbyt wygodna
jest ci droga biedna, skromna, to masz chyba problem – bo możesz
nie dojść do Zbawiciela...
I taka jest
moja propozycja na czas Adwentu: Skoro idziemy żeby się spotkać z
Bogiem w stajni, to niech taka sama będzie droga - uboga i skromna.
O jakiej
skromności mówię? O skromności świecy roratniej płonącej
podczas mszy. Jeden mały płomyk rozświetlający ciemności.. Jest
to skromność nadzwyczajna... Ale taka jest droga do stajni... to
droga wpatrywania się w cel - w światełko – i choć wokół
ciemność i mrok to nadzieja w sercu każe iść dalej.
Droga
wiodąca do stajni musi być drogą skromną, pokorną, jeśli ma
mnie rzeczywiście doprowadzić do Jezusa. Musi być nade wszystko
drogą milczenia i wyrzeczenia. Drogi wiodące do pałaców, to drogi
gwarne, huczne, pełne świateł, kolorów – tylko w pałacu
Zbawiciela nie znajdziesz...
Drogi
wiodące do stajni muszą być drogą ciszy i zostawienia huku i
gwaru gdzieś na boku. Drogi do pałaców tego świata gdzie
Zbawiciel się nie narodził, to te główne drogi, aleje, bulwary,
autostrady... Drogi wiodące do stajni, to te mniej uczęszczane... z
dziurami po kolana, drogi jednokierunkowe, wiodące gdzieś po
manowcach... Ty wybierasz jaką idziesz, i co i KOGO chcesz na jej
końcu spotkać...
I to druga
propozycja: Pierwsza była taka byś wszedł na drogę do stajni.
Drogę biedną i skromną. Druga propozycja to wskazówka jak się po
takiej drodze chodzi: Kardynał Robert Sarah napisał, że żyjemy w
czasach dyktatury hałasu. .. i chyba rzeczywiście tak jest...
Pomyśl jaki jest twój dzień? Od rana wpatrzeni w telefony,
słuchawki na uszach, muzyka w laptopie, film w telewizji, trzeba
jeszcze snapa zrobić, wstawić coś na instagrama, przewinąć
facebooka... i od rana do wieczora tak cały czas... Pochłonął nas
świat wraz ze swoimi udogodnieniami... Tylko no... to nie jest ta
droga...tak przeżywając dzień nie dojdziemy do Zbawiciela... Droga
hałasu, huku, zagłuszania swojego serca, sumienia... to nie droga
uboga...
Propozycja
jest taka, żebyś zostawił/a na czas Adwentu to co zagłusza, co
paraliżuje, co zabiera Ci czas na sprawy Boże. Propozycja jest
taka, żebyś poszukał ciszy, żebyś odstawił na bok to co do tej
pory cię pochłaniało..
Dyktatura
hałasu to tak naprawdę niewola. Jeśli nie potrafię wytrwać jednego czy dwóch dni bez „zagłuszaczy”, to oznacza, że stałem się
niewolnikiem.
Stajnia
Zbawiciela to nasz cel! On tam leży owinięty w pieluszki od dwóch
tysięcy lat. I czeka... i czeka... Dojdziesz tam? Wiesz już jaka
droga tam prowadzi...
Komentarze
Prześlij komentarz