Ric
Elias opisał wszystko, co się wtedy działo. Najbardziej uderzające
są jednak jego wewnętrzne przeżycia. Kiedy pilot ogłosił, że za
chwilę samolot może się rozbić, że za chwilę wszyscy mogą
umrzeć, Ric pomyślał o trzech rzeczach: Pierwszą rzeczą, która
mu przyszła do głowy była myśl, że wszystko może się zmienić
w jedną sekundę. Pomyślał, jak sam wspomina, o wszystkich tych
rzeczach, których nie zdążył zrobić. Po drugie, pomyślał o
tym, że umieranie wcale nie jest takie straszne, że w sumie w tych
ostatnich minutach życia można się z tym pogodzić. Po trzecie i
najważniejsze, tuż przed samym uderzeniem w wodę doszedł do
wniosku, że dopiero przed śmiercią człowiek sobie zdaje sprawę,
co jest w życiu najważniejsze. Poczuł rozdzierający serce żal,
że nie zobaczy swoich dorastających dzieci...
Ric
otrzymał tamtego dnia dwa dary: życie i nowe życie. Wszystko, jak
sam mówi, od tamtej pory się zmieniło. Do tej pory życie
przeciekało mu przez palce, po wypadku każda sekunda stała się
ważna i piękna...
Bardzo
wiele do myślenia dała mi ta historia. Myśląc o niej, doszedłem
do wniosku, że ludzie bardziej od śmierci boją się życia. My nie
boimy się, że umrzemy... Ostatecznie jesteśmy oswojeni przecież z
tą myślą, wiemy, że czeka nas koniec. Że nas zapakują w trumnę
i wsadzą do grobu. I wielu ludzi w ciągu swojego życia o śmierci
nie myśli... może dopiero na starość... Nie boimy się śmierci - to czego najbardziej się boimy w takim razie? Boimy się żyć!
Niedawno
do mnie dotarło, jak wielkim szczęściarzem jestem, że mogę robić
w życiu to, co chcę. Chciałem być księdzem, jestem nim i robię
to, co kocham. I uważam się za wielkiego szczęściarza, bo jestem
świadom, że wiele ludzi, nie robi swoim życiu tego, co by chcieli.
Cała masa jest ludzi, którzy chcieli być strażakami a są
murarzami, ludzi, którzy marzyli o podróżach a siedzą całymi
dniami za biurkiem, kobiet, które chciały być np. nauczycielkami a
muszą sprzątać, gotować i prać... Pełno jest na świecie
murarzy, bo ich ojcowie byli murarzami, kowali bo ich ojcowie byli
kowalami... Jak mało jest ludzi na świecie, którzy mogą robić w
życiu to, o czym marzyli, o czym teraz marzą i czego pragną... I
to jest niesamowicie smutne...
A
właściwie czemu tak jest? Pytam czemu? Bo jest to smutne... ale
czy tak musi być? Czy przypadkiem nie jest tak, dlatego że boimy
się życia? Że wielu ludzi boi się zrealizować swoje marzenia,
pragnienia?
Inaczej
jeszcze: Dziś w Ewangelii jest o siewcy... Bóg sieje hojnie...
Swoje ziarno, swoje słowo, po to, żeby trafiło do serca człowieka,
żeby człowiek się tym karmił i wzrastał, i był szczęśliwy! I
kochał! I realizował marzenia! Tylko tego chce dla nas Bóg!! A co
ludzie robią? Nie wydają plonu! Nie przyjmują tego co daje Bóg....
bo jak czytamy ziarno pada na glebę (na serca), ale gleba nie
przyjmują tych darów... jedne serca są jak skały, inne jak ubita
droga, a jeszcze inne jak ciernie... Przyjmujemy to co nam daje Bóg
na chwilę... nie pozwalamy, żeby to co nam daje Bóg rozrosło się
w nas i dało szczęście... i później nasze życie to rzeczywiście
smutny obraz...
Owszem,
możemy się tłumaczyć, że takie i takie okoliczności w życiu
nie pozwoliły i nie pozwalają mi realizować swoich marzeń i
pragnień... Tylko czy tak jest naprawdę? Odpowiedz sam sobie...
tylko bardzo szczerze...
Ric
zrozumiał tuż przed śmiercią, że do tej pory życie mu
przeciekało przez palce... że zajmował się sprawami
nieistotnymi... że, (jak sam mówi) do tej pory np. bardzo dużo się
kłócił z innymi... bo ON musiał mieć zawsze rację! Po wypadku
się to zmieniło... doszedł do wniosku: NIE CHCE MIEĆ RACJI. CHCĘ
BYĆ SZCZĘŚLIWY.
Co
jest do zmienienia w twoim życiu? Pomyśl o ostatnich chwilach
swojego życia... wyobraź sobie siebie samego leżącego dzisiaj na
łóżku i umierającego... Czego byś najbardziej dziś żałował?
Czego nie udało ci się zrobić? Co trzeba naprawić? Pomyśl o tym
rozdzierającym żalu, który cię może w ostatniej chwili życia
dopaść... pomyśl i jeśli chcesz go uniknąć to zacznij żyć!!!
Nie
bój się życia! Przyjmuj to, co chce ci dawać Bóg każdego dnia!
On sieje hojnie!!! Chce szczęścia dla Ciebie!
Co
trzeba zmienić? W jakim aspekcie swojego życia musisz być bardziej
odważny i dokonać zmian? To jest tak bardzo ważne...!
Piszę
o tym, bo to dla mnie osobiście bardzo ważne... ważne jest to,
żeby nie zmarnować swojego życia, żeby kiedyś z tego świata
odejść z uśmiechem na twarzy, niczego nie żałować... być
spełnionym... Podpowiem jak ja to robię: Gdy w mojej głowie
pojawia się jakaś myśl, od razu za nią idę... Nie roztrząsam w
sobie, nie wyciągam argumentów „za” i „przeciw”... Jeśli
wiem, że to, o czym myślę jest dobre i przyniesie dobro, od razu
się na to decyduje... tak było z decyzją o kapłaństwie, o
wyjeździe na misje, o prowadzeniu bloga... i o wielu innych
sprawach... I wiecie co? Nigdy się nie zawiodłem!
Bóg
sieje hojnie... pozwól tylko wzrastać temu, co On ci podsuwa,
pozwól się Mu kierować, idź za ciosem!
Komentarze
Prześlij komentarz