Wiele osób chodzi na pielgrzymkę do Częstochowy, więc na początek przykład pielgrzymkowy. W ubiegłym roku się to wydarzyło i dało mi wiele do myślenia. Na pielgrzymce jest tak, że księży w niektórych miejscowościach zaprasza się na obiad po mszy świętej. I tak było w Zielenicach. Ksiądz proboszcz miejscowy zaprosił po mszy na obiad wszystkich księży. Poszedłem więc po mszy odnieść albę z zamiarem, że później idę na tą plebanię. Idę sobie idę i nagle zobaczyłem stoisko z hamburgerami. Tak to ładnie zapachniało, że myślę sobie: A co tam obiad na plebanii – zjem tego hamburgera i koniec. Zamówiłem, zjadłem... syf straszny, stare mięso, gumiasta bułka. Jak mi księża później opowiadali co na obiad było to sobie myślę: Aleś ty Staszek głupi...
Do
czego ja kochani zmierzam. Tamto wydarzenie bardzo mocno pokazało mi
pewną prawdę duchową.
Otóż
popatrzcie: Kiedy przystępuje do nas szatan w naszym życiu duchowym? Zawsze wtedy kiedy czujemy jakiś głód. Wchodzi w nasz głód
tęsknoty za Bogiem, w głód miłości, pokoju serca, wszystkiego co
piękne i cenne w życiu.
Kuszenie
diabła przypomina tą propozycje sprzedawcy hamburgerów, który
proponuje stare śmierdzące mięso z wierzchu tylko przypudrowane,
podczas gdy jesteśmy w drodze na wykwintny, zdrowy i smaczny obiad.
Głód, który mamy w sobie może sprawić, że skorzystamy z tej
taniej oferty, z tego byle czego byle tylko głodu nie czuć...
To
właśnie cały czas robi nam szatan. Wie że idziemy do nieba i wie
czego pragniemy. Wie, że jesteśmy wszyscy głodni miłości, dobra,
pokoju serca i podsuwa nam cały czas jakieś zamienniki. I
popatrzcie: Każdy człowiek jest głodny miłości i
teoretycznie wiemy, że tylko Bóg ją może dać. A co robi szatan?
Podsuwa pornografię, pustą miłość, erotyzm i mówi, że jak się
tym nakarmisz to będziesz szczęśliwy. I pójdzie człowiek za tym
i co czuje? No czuje wstręt... czuje rzeczywiście jakby zjadł
starego hamburgera, podczas gdy mógł się nakarmić czymś
wspaniałym...
A
głód chwały który w sobie nosimy? Wiemy teoretycznie, że W
niebie jest chwała świętości, że tam będziemy promienieć z
radości... a co nam podsuwa diabeł? A np. mówi: poniżaj swoją
żonę, męża, kolegę to będziesz się czuł pełen chwały,
będziesz kimś lepszym, albo goń za pieniądzem w życiu, bo jak
będziesz bogaty to będziesz żył w chwale, ludzie cię będą
szanować...
A
głód poczucia bezpieczeństwa, komfortu? Wiemy niby
teoretycznie, że przy Bogu ma się pokój serca, że z Nim można
się czuć bezpiecznie... A podsuwa diabeł? Podsuwa egoizm... Mówi:
myśl o sobie, nie dziel się niczym, oddziel się murem od innych to
będziesz bezpieczny... I tak się ludzie izolują dzisiaj...
Wiele
mamy w sobie głodów i trzeba je umieć w sobie rozpoznać. Trzeba
sobie zadać w życiu bardzo ważne pytanie: Czego ja pragnę tak
naprawdę i kto mi to może dać. Diabeł? Który podsuwa tylko
zamienniki, byle co, coś co daje szczęście tylko na chwile czy
Bóg, który chce nasz głód wypełnić czymś pięknym. Który chce
nas wypełnić po brzegi miłością, pokojem, czułością... Wybór
do ciebie należy... I największym problemem jest tutaj oczywiście
to, że to co podsuwa diabeł jest na wyciągniecie ręki... tych
zamienników „szczęścia” jest dziś mnóstwo: używki,
internet, egoizm... To co oferuje Bóg wymaga większego wysiłku,
wymaga dalekiej wędrówki... trudu...
Dzisiaj
w Ewangelii usłyszeliśmy o trzech poganach szukających Boga.
Widzimy tutaj trzech mężczyzn – królów, którzy bez
wapienia czegoś szukają. Są spragnieni Boga, mają w sobie głód
Boga. Bo przecież po to szukają nowo narodzonego Mesjasza... żeby
się Nim nasycić.
Popatrzcie
co oni mogli zrobić. Królowie idą do Jerozolimy i pytają tam o Mesjasza. Mogli mędrcy
zatrzymać się w poszukiwaniach na Jerozolimie. Mogli posłuchać o
Bogu od kapłanów żydowskich, mogli zawrócić widząc przerażenie
Heroda... mogli swój głód zaspokoić w Jerozolimie.. Nie
poprzestali jednak na tym, tylko z wielkim pragnieniem w sercu
szukali dalej...
Nie
ma człowieka na tym świecie, który nie jest spragniony Boga. Każdy
bez wyjątku czy jest tego świadom czy nie – szuka Boga. Dlaczego
tak jest? Bo takimi nas stworzył Bóg. Jest w nas zaszczepiona
tęsknota za Nim. Od Boga wyszliśmy i do Niego mamy wrócić. Każdy
człowiek – katolik, żyd, muzułmanin czy buddysta.
Dzisiaj modlimy się za misje i misjonarzy... Z czego się rodzą misje w
Kościele? No właśnie z potrzeby uświadomienia ludziom, którzy o
Bogu nie słyszeli, że te pragnienia które w sobie noszą pochodzą
od Boga! Ludzie myślą nieraz, że misjonarz jedzie na misje
przekabacać innych na swoją stronę. Nie o przekabacanie chodzi, nie
o to, żeby katolików było więcej niż np. protestantów. W
misjach chodzi o pokazanie ludziom jaki jest Bóg. O pokazanie
ludziom przez kogo zostali stworzeni i jak mają do Boga dojść.
Ktoś
powie: no ale przecież oni tam mają swoją wiarę to niech sobie w
to wierzą... Nie! Tylko wiara katolicka jest prawdziwą drogą do
Boga. Tylko wiara katolicka wskazuje w całości drogę do Boga! Inne
religie mają tylko jakiś ułamek z tej prawdy. Tylko jakaś mała
część wskazuje dogę do Boga. Pełnia objawienia jest zwarta w
wierze katolickiej!
Pięknie
to widać w dzisiejszej Ewangelii w postawie tych pogańskich
mędrców. Przecież oni też wierzyli w jakieś tam swojego boga...
a jednak wyruszyli w drogę, żeby szukać prawdziwego Mesjasza...
czuli w głębi serca, że w to co do tej pory wierzyli nie jest do
końca prawdziwe...
Jesteśmy
wszyscy wielkimi szczęściarzami, że się urodziliśmy w katolickim
kraju. Że możemy pełnymi garściami czerpać z mądrości
Kościoła, Słowa Bożego i możemy mieć pewność, że idąc tą
drogą dojdziemy do Nieba.
Inni
ludzie na świecie tego szczęścia nie mają... i po to są misje.
Jezus wyraźnie powiedział: Idźcie na cały świat i głoście
Ewangelię! Jakby Jezus mówił: Idźcie i głoście wszędzie, że
ja się tutaj w Izraelu objawiłem, głoście, że Bóg jest dobry,
że jest nadzieja!
I
po to misjonarz jedzie na misje... po to, żeby pokazać ludziom
pełnię Objawienia, pokazać prawdziwą drogę do Boga. Żeby tym
ludziom, którzy niejednokrotnie żyją w wielkiej nędzy i upodleni
powiedzieć o Bogu, który ich kocha, który ich pragnie i czeka na
nich. Bo jak jest np. w hinduizmie? Tam biedakom się mówi, że oni
na takie życie zasłużyli, że tam ma być. Tam nikt nie głosi
nadziei pokrzywdzonym i poranionym... i wiele religii tej prawdy nie
głosi...
My
żyjemy tutaj. Mamy w Kościele pełnię objawienia i
nasze zadania są inne. My musimy np. robić to o czym pisałem na
początku. Musimy uważać czym się w życiu karmimy, rozpoznawać
swoje pragnienia i zastanowić się kto nas może nakarmić – Bóg
czy zły duch.
Jesteśmy
wszyscy spragnieni Boga, bo On nas takimi stworzył... On nas
przyciąga do siebie... jak magnes... On za nami tęskni.
Nigdy
się kochani nie możemy poddać w poszukiwaniu Boga. Prośmy dzisiaj
żebyśmy na wzór mędrców nigdy nie zatrzymali się w połowie
drogi, ale byśmy ze wszystkich sił szukali Boga. Byśmy nie
zatrzymywali się przy zamiennikach szczęścia jakie nam zły
podsuwa... byśmy nie karmili się byle czym, ale mierzyli wysoko...
Byśmy szukali tego co wartościowe w życiu...
Komentarze
Prześlij komentarz