Badyle


Żyjemy w czasach powszechnej obojętności, znieczulenia i braku wrażliwości. Już nie przejmuje nas lękiem cierpienie innych ludzi. Już nasze serca nie drżą ze smutku, kiedy słyszymy o zbrodniach, krzywdzie i przemocy. Oswoiliśmy się z tym. Co więcej: Czasem odnoszę wrażenie, że ludzie oswoili się w jakiś przedziwny sposób i z tym, że nie da się do końca być szczęśliwym. Oswoiliśmy się z myślą, że życie jest jakie jest. Straciliśmy wiarę w siebie, wiarę we wszechmoc i potęgę Boga. Owszem – wielu z nas wierzy w Boga. Ale żeby uwierzyć w Boga cudów? W Boga, dla którego nic nie jest niemożliwe? Z tym już trudniej.
       Nasza wiara przypomina początki wiary Mojżesza. Ileż w nim było wątpliwości! Ile pytań i niedowierzania w moc Boga. A Bóg dał mu odpowiedź…
       Człowieczy los i wiara odnajdują wspaniałe objaśnienie w historii o gorejącym krzewie w którym Bóg się objawił Mojżeszowi.
       Czym takim był ten krzew, że Bogu spodobało się przez niego objawić niedowierzającemu Mojżeszowi? Czym był? Niczym… Wyschniętą kupą gałęzi jakich było i jest pełno na pustyni. Zbitką suchych gałęzi – bez życia i pięknego wyglądu… Jak Mojżesz…
       Wiele razy próbowałem wyobrazić sobie tę scenę, tak ważną w historii naszego zbawienia. Co Mojżesz wtedy poczuł? Co zobaczył w tym krzewie?
       Myślę, że zobaczył siebie samego. Jak w lustrze. Zobaczył w tych kilku wyschniętych badylach swoją własną duszę. Wyschniętą duszę, wątpiącą w moc Boga. Zobaczył siebie, bez nadziei i wiary.
       Kiedy próbuję wyobrazić sobie tę scenę i Mojżesza stojącego naprzeciw krzewu, widzę i siebie samego. Widzę i swoje niedowierzania, widzę swoje wątpliwości, widzę swoją wyschniętą duszę. Widzę oczyma wyobraźni wszystkie te chwile, kiedy brakowało mi ufności w decyzje Boże. Widzę strach i smutek na myśl o tym, co planuje Bóg. Czy ktoś z was, kto czyta ten wpis, nie ma takich samych doświadczeń?
       Myślę, ze ta scena jest bliska każdemu z nas. Wszyscy czasem czujemy się jak wyschnięty patyk. Czasem brakuje nam wiary. Brakuje miłości i zaufania Bogu. Czujemy jakby całe życie z nas uszło, jakbyśmy umierali, usychali od środka. Nie podobamy się samym sobie. Czujemy do siebie wstręt, wątpimy w moc Boga i w swoją własną moc. Jak wyschnięte badyle…
       I Bóg to wie. Bóg to widzi. Widzi nas jak widział Mojżesza. Widział jego wątpliwości i strach. Widział jego brak wiary w siebie. I co zrobił? Krzew zapłonął! Zapłonął, ale się nie spalał. Dokładnie tak samo jak serce i dusza Mojżesza, który po tym wydarzeniu wyprowadził Izraelitów z Egiptu.
        Czym takim był krzew, że Bogu spodobało się przez niego objawić? Kim takim był Mojżesz, że Bóg przez niego zdziałał tak wielkie cuda? Mojżesz w swoim mniemaniu był… Niczym. Jak suchy krzew. A jednak Moc Boża w nim zajaśniała pełnym blaskiem! Bo dla Boga każdy z nas jest skarbem i dla NIEGO nie ma rzeczy niemożliwych!
       Jeśli czytasz ten wpis i czujesz teraz, albo kiedykolwiek poczułeś, że jesteś niczym. Że twoje życie to nic. Że dla Ciebie za późno. Że wszystko w tobie wyschło, że brak już w tobie nadziei, że brak miłości, że nie masz siły do kolejnego „zrywu” w swoim życiu… to pomyśl o krzewie – o suchym badylu, który zapłonął ogniem Boga. Pomyśl o Mojżeszu, któremu wydawało się, że do niczego się nie nadaje, który wątpił, który uciekał przed Bogiem… Pomyśl o nim.. i o tym, że i on zapłonął!
       Bóg chce żebyśmy wszyscy zapłonęli. Bóg chce byśmy odnaleźli w sobie piękno. Owszem – czasem możemy się czuć jak wyschnięte badyle… Ale czy nasz Bóg, to nie Bóg cudów? On może wszystko! On może sprawić, że to co wydaje się umarłe, ożyje na nowo!
       Pewien bardzo mądry misjonarz – Karol ma na imię, uświadomił mi kiedyś bardzo ważną rzecz – że brak wiary w siebie, nie dostrzeganie w sobie niczego dobrego, może być i jest grzechem. Że kiedy neguję w sobie wszystko, kiedy wątpię w moc Boga, to w pewien szatański sposób, sprzeciwiam się Bogu. Dlaczego? Bo przestaję zauważać i dostrzegać, że mam w sobie nieśmiertelną duszę, która jest cząstką Boga we mnie. A jeśli Bóg we mnie mieszka, to choćbym samego siebie uważał za nędzę, to nie jestem nią… Bo ON we mnie jest!
       Nawet największa kałuża odbija w sobie niebo, nawet co wyschnięte może ożyć, nawet co stracone, może się na nowo odrodzić. Nawet co słabe, może być w Bożych rękach wspaniałym narzędziem. Niech Ogień Boży rozpala nasze wyschnięte dusze! Niech ożywia wszystko co umarłe!          Potrzebujemy tylko jednego: Musimy zrobić jak Mojżesz. On podszedł do płonącego krzewu, ale musiał ściągnąć sandały. Co oznacza ten gest? Że trzeba stać się pokornym, trzeba stać się sługa Boga. Trzeba zawierzyć i uwierzyć w Boga cudów. W Boga, którego Imieniem jest NIEMOŻLIWE. 
Jeśli czasem czujesz się jak badyl, jeśli czasem czujesz się jak kałuża... To pomyśl o Mojżeszu, którego wiarę Bóg rozpalił, jak rozpalił suchy krzew. To pomyśl, że nawet największe i najbrudniejsze kałuże odbijają w sobie niebo.

Komentarze