Poobijańce


Czasem wydaje mi się, że trochę w dzisiejszych czasach zapominamy o kulcie świętych. Gdzieś zagubiliśmy zwyczaj czytania ich życiorysów.  Wydają nam się odlegli, lub traktujemy ich życiowe historie z przymrużeniem oka. Jasne, że czasem są one koloryzowane, ubarwione, wydają się nierealne. Czy to jednak znaczy, że nie mogą nas zachwycać?
Zachwyt. To jest jedna z rzeczy, których niewątpliwie trzeba nam do zbawienia. Zachwycić się Bogiem. Zachwycić światem, który nam stworzył. Wiara rodzi się z zachwytu. I świętych mamy w Kościele po to, żebyśmy się zachwycili.
Niedawno wpadł mi w ręce życiorys prze ciekawego człowieka. Mojżesz z Etiopii. Zbir. Tak by można jednym słowem go opisać. Żył w starożytności. W Etiopii. Założyciel gangu. Rabował co popadło i gdzie popadło. Zabijał, kaleczył, ranił. Krzywdził bez umiaru. Do pewnego momentu… Po jednej z „akcji” kiedy uciekał z miejsca zbrodni, schował się w klasztorze na pustyni. Bracia go przyjęli bo nie wiedzieli kim tak naprawdę jest i przed czym ucieka. Mijały dni i serce Mojżesza zaczynało się zmieniać. Dostrzegł coś w mnichach żyjących na pustyni. Zachwycił go ich spokój, rytm dnia, cisza. Zachwycił się Mojżesz takim życiem i został mnichem. Umarł śmiercią męczeńską i dziś Kościół czci go jako świętego.
Powie ktoś: a taki typowy życiorys. Jakiś tam zły człowiek się nagle nawrócił i został świętym. Ot cała historia. Czym tu się zachwycać?
A jednak mnie jego historia zachwyciła. Dlaczego? Bo proces jego nawracania wcale nie był taki prosty. Chcielibyśmy wszyscy pewnie się nawrócić, ale np. w taki sposób jak święty Paweł. Moment. W jednej sekundzie zmiana całego życia, myślenia itd. Tylko no… tak się nie dzieje prawie nigdy.
Kiedy człowiek się nawraca, kiedy podejmuje decyzję o zmianie życia, postępowania itd. wcale nie dzieje się to tak łatwo. Zwłaszcza jeśli ktoś z wielkiego grzesznika chce stać się świętym.
Ja chcę być święty. Odkąd zacząłem świadomie żyć jako chrześcijanin, takie miałem pragnienie. Taki był cel. Być świętym. Dziś wydaje mi się, że jestem dalej od tego celu niż kiedyś. Że ani trochę nie zbliżyłem się do tego marzenia. Dlaczego? To proste: grzech. Grzech wszystko zabija. Zabija marzenia i pragnienia, osłabia.
Tak jest myślę w życiu wielu ludzi. Tak też było w życiu Mojżesza. Prawda – podjął decyzję o nawróceniu, ale to nie znaczy, że wszystko się zmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Każdego dnia Mojżesz zmagał się z przeszłością. Budził się i widział twarze ludzi, którym wyrządził krzywdę. Wracały nieustannie pokusy, żeby wrócić do starych grzechów. Przez całe swoje życie po nawróceniu Mojżesz zmagał się z przeszłością, zmagał się z tym co w nim za młodu wyrosło. Bo grzech jest mocno przyklejony do naszych serc. A diabeł nie odpuści tym, których już raz złapał. I nie odpuścił Mojzeszowi. Jego życie po nawróceniu było nieustanną walką z przeszłością.
Grzechy są nam odpuszczane przy spowiedzi – to fakt, ale istnieje jeszcze coś takiego jak konsekwencje grzechu. Każdy grzech zostawia w nas ślad. Jak wyżłobione na kamieniu dziury… i ciężko się od tego uwolnić. Mojżesz się z tym zmagał aż do śmierci.
Mojżesz to patron wszystkich, którzy przeszłość mają nie łatwą, ale chcą ją zmienić. Mojżesz to patron wszystkich poobijanych życiowo, którym żadne zło i grzech nie są obce. Patron takich, którzy znają bardzo dobrze ciemne drogi grzechu i zła. To patron wszystkich, którzy dźwigają takie brzemię w swoim życiu, ale mimo to pragną zmiany i robią wszystko, żeby się od tego odwrócić. To patron wszystkich twardzieli i takich co nigdy nie odpuszczają.
Mnie taki Mojżesz zachwyca. Zachwyca na tyle, żeby znów sięgnąć po stare marzenie o świętości. Żeby je odkurzyć i znów do niego dążyć.
Wielu z nas takimi pewnie dojdzie do nieba. Poobijani, porysowani, z poharatanymi sercami, niełatwą przeszłością. Obyśmy jednak tam wszyscy doszli. Obyśmy podjęli w życiu kolejny zryw i zawalczyli o świętość. Wierzę bardzo mocno, że Pan nas tam przyjmie. Że On tam na nas czeka, że nie ważne w jakim stanie, ale żebyśmy tam doszli. Że przytuli w drzwiach i powie: Już dobrze… już dobrze moje dziecko… jesteś w domu…


Komentarze