Żyjemy w
takich czasach, dziwnych czasach, że zapominamy czym jet cisza.
Zapominamy o świecie milczenia i zdrowej samotności. Wiele rzeczy
mamy dziś na wyciągniecie ręki. Rzeczy stworzonych przez
człowieka, do zabicia pustki która w nim jest. Bo pustka w nas
jest. Oj tak. Czasem bardzo głęboka i przerażająca. Boimy się
jej. Boimy się z nią zostać sam na sam, więc szukamy
„uzupełniaczy”, czegoś co nas „wypełni”, zaspokoi. Muzyka,
filmy, Internet, używki, chorobliwe szukanie towarzystwa innych
ludzi, imprezy, ciągłe „zielone kółko” na FB, które
sygnalizuje, że jesteśmy „dostępni”...
Ale o to
zdarza się czasem, że Bóg nam coś zabiera. A i zdarza się, że
zabiera nam wszystko. Przyjaciele odchodzą, ktoś bliski umiera,
kończą się pieniądze, ciągłe życie „w sieci” zaczyna nas
nużyć, używki niszczą zdrowie, w pracy coraz gorzej itd...
Odchodzą te sprawy, rzeczy i ludzie. Odchodzą nieraz bezpowrotnie.
A co nam zostaje? Zostaje tylko to, co próbowaliśmy zagłuszyć:
Pustka. Poczucie nienasycenia. Głód, którego często nie potrafimy
nawet nazwać. Brak. Bezsens.
Znam wielu
takich, którzy przez to przechodzili, bądź przechodzą. Przede
wszystkim znam samego siebie, bo i mi to obce nie jest. I jedno już
wiem, choć jako ksiądz doświadczenia aż tak dużego nie mam. Ale
wiem, że jeśli w życiu nie zostaje nam nic oprócz Boga... To
zostało nam Wszystko...
Maryja
wybrała się z Józefem do Betlejem, żeby się dać zapisać.
Zostawiła Nazaret, zostawiła swój dom, przyjaciół, rodzinę...
Miała zostawić to na chwilę, a straciła na bardzo długo. Miał
się odbyć spis i miał być powrót do Nazaretu. A były spiski,
była rzeż dzieci i była ucieczka do Egiptu. Maryja straciła
wszystko i nie pozostało Jej nic oprócz Nowo narodzonego Boga...
Czyli zostało Jej WSZYSTKO...
Przez wiele
trudnych dróg, przez wiele doświadczeń prowadzi Bóg człowieka,
żeby to zrozumiał. Wiele pozornych strat musi mieć miejsce w
naszym życiu, żebyśmy zrozumieli, że tylko Bóg może wypełnić
pustkę naszego serca, żebyśmy zrozumieli, że On się musi stać WSZYSTKIM. Błogosławieni są ludzie, którzy to
akceptują, godzą się na to. Łatwe z pewnością to nie jest. Nie
dzieje się w jeden dzień. To pewien proces. Proces oczyszczenia.
Wszystkie
te „wypełniacze” naszej pustki mają podstępnie sprawić, że
poczujemy się mocni w sensie naszych naturalnych zdolności. Że
wbijemy się w pychę. Że uznamy, że przecież świetnie radzimy
sobie bez Boga. Dlatego właśnie Bóg to niszczy. Demoluje nasze
światy wewnętrzne. Niszczy wszystkie nasze zabezpieczenia i
poczucie pewności. Nie robi tego jednak dlatego, że ma upodobanie w
rujnowaniu naszego życia. Robi to dlatego, że bardzo często
dopiero takie sytuacje są wezwaniem do wiary. Dopiero w takich chwilach, kiedy wszystko się wali, wielu ludzi decyduje się na powrót do Boga.
Chodzi o
pewien akt: Uznaję że jestem słaby i grzeszny, że moja pustka
duchowa jest wielka. Uznaję, że jestem człowiekiem zniewolonym
przez namiętności. (Ten kto nie jest świadom własnej grzeszności,
nigdy nie poczuje potrzeby Chrystusa... Skoro bowiem jestem przekonany,
że nic mi nie dolega, to po co mi lekarz?) I uznaję wreszcie, że
potrzebuję Boga. Że bez Niego nie dam rady. Uznaję Go za WSZYSTKO!
Dobrze, że
Bóg to robi. Choć to boli. Choć rodzi bunt. Choć kosztuje wiele
łez. Dobrze, że Bóg dąży do tego, by być WSZYSTKIM w naszym
życiu. Dobrze, że On to robi, bo pewnie sami nigdy byśmy się na
to nie zdecydowali.
Rodzi się
Bóg. I chce się stać WSZYSTKIM w twoim życiu. On chce. On o to
walczy i będzie walczył. On nie chce żyć na marginesie twojego
życia! Nie chce być dodatkiem. Niechcianym dzieckiem. Chce się
narodzić w Twoim sercu i stać się WSZYSTKIM.
Jeśli
czujesz, że ciągle Ci czegoś brakuje, że za czymś tęsknisz,
jeśli czujesz pewien brak i pustkę, to wiedz, że to Bóg woła, że
puka do drzwi i chce wejść. Oknami i kominem będą chciały wejść
„wypełniacze” tego świata... ale one zaspokoją ten głód
tylko na chwilę. Pamiętaj o tym.
Wpuść do
swojego życia Boga, a On sam, tak bardzo naturalnie... stanie się dla Ciebie WSZYSTKIM... i już niczego
Ci nie zabraknie. Wierzysz w to? Potrzebujesz do tego tylko aktu wiary. Uwierz w to
i zaufaj. Tego ci życzę, ty, który i która to czytasz. Niech
Jezus, który się rodzi nauczy Cię tracić, by On mógł się stać dla Ciebie WSZYSTKIM. Błogosławionych świąt :) +
Piękne:-) Jest Ksiądz Przekochany, mam nadzieję że dobrze Księdzu na Misjach. Pamiętam zawsze w modlitwie:-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń