Pachnidła

Każdy z nas ma w swojej pamięci mnóstwo różnych wspomnień. Pamiętamy twarze z przeszłości, różne sytuacje i wydarzenia. Co ciekawe, człowiek zapamiętuję również zapachy. Poczujesz zapach świeżo upieczonego chleba i wracasz pamięcią do dzieciństwa i domu rodzinnego. Do mamy lub babci, która wyjmuje chleb z rozgrzanego pieca. Łąka usiana kwiatami może przywołać wspomnienie beztroskich zabaw z rówieśnikami. Dla mnie zapach grzybów przypomina o lesie i o wędrówkach z dziadkiem na grzybobranie...
Zapachy. Jest ich całe mnóstwo. Nie wszystkie są miłe i przyjemne. Ciężko jednak wyobrazić sobie życie, w którym nie moglibyśmy odczuwać. Nie czuć zapachu ulubionych potraw czy kwiatów. Nie odczuwać zapachu lasu, deszczu, czy wysuszonego siana. Nawet te niemiłe zapachy wydają się czasem konieczne. Zapach dymu może nas np. ostrzec przed pożarem.
A jak pachnie Bóg? Jak pachnie Jezus Chrystus? Czy Bóg ma zapach? Musi mieć, skoro święty Paweł pisał do swoich uczniów w liście do Koryntian, żeby roznosili woń Chrystusa i że sami są miłą Bogu wonnością.
Jak mógłby pachnieć Bóg? Może to zapach poziomek? Może to róże? Może zapachem Boga jest zapach oceanu, który jak i Bóg jest niezgłębiony, ogromny i tajemniczy. Może Bóg pachnie lawendą lub wiśniami...
U świętego Jana czytamy, ze Bóg jest miłością. Istotą Boga jest miłość. Czy Bóg/Miłość pachnie? Jaki zapach ma miłość? Jaki? Miłość z pewnością pachnie tak, jak wszystkie zapachy twojego życia, które Cię prowadzą do najpiękniejszych wspomnień. Gdy jakiś zapach kojarzy ci się z pięknym wspomnieniem, jeśli przypomina Ci o tym co dobre, piękne i miłe – to taki właśnie zapach ma Bóg. Bo On był w tym wszystkim. On jest we wszystkim co dobre, miłe i piękne.
Pisał święty Paweł, chwaląc swoich uczniów, że są miłą wonnością i żeby woń Chrystusa roznosili na innych. Jaki musi być człowiek, żeby można o nim powiedzieć, że roznosi woń Chrystusa? To z pewnością człowiek duchowy.
Nie da się inaczej, jak w duchu wiary rozpatrywać tego, co napisał święty Paweł. Używa Paweł, jak i jak do objaśnienia tego fragmentu, pewnych zwrotów, obrazów. Jasne jest, że chrześcijanin ani Bóg, w sensie dosłownym, nie „wydziela” żadnego zapachu. O jaką więc woń chodzi?
Ta woń miła Bogu, to przede wszystkim pewna atmosfera, którą stwarzają wokół siebie ludzie prawdziwie żyjący wiarą. Człowiek, uczeń Chrystusa roztacza wokół siebie pewną aurę ciepła, spokoju, bezpieczeństwa. Z takim człowiekiem chce się przebywać, chce się go słuchać. Przy takim człowieku czujemy się dobrze.
Czy można taką aurę, taką atmosferę stworzyć samemu? Wysiłkiem własnej woli? Sądzę że nie. Takie człowieczeństwo jest tylko i wyłącznie owocem relacji z Chrystusem. Jest owocem bliskości Boga. Tylko człowiek, który oddycha Bogiem, może kreować taką przestrzeń wokół siebie. To jest jak oddech. Kiedy się modlę, przyjmuję sakramenty, żyję dla Boga w pełni, przyjmuję Boga jakby z wdechem. Wydech zaś jest roznoszeniem woni Chrystusa, budowaniem atmosfery bliskości Boga, ciepła i miłości. „Z wdechem”, Słowo Boże we mnie pracuje, modlitwa dokonuje pewnych zmian w moim sercu. „Z wydechem”, to „przepracowane” Słowo, każda modlitwa, wydobywa się wraz z uczynkami, gestami miłości, słowami wsparcia i pociechy, tworząc atmosferę Bożej chwały i obecności.
Jakże więc roznosić woń Chrystusa? Jak kreować atmosferę ciepła, życzliwości, dobroci w swoim domu, miejscu pracy, szkole...? Z pewnością nie swoim własnym wysiłkiem. Można być przysłowiową „duszą towarzystwa”, można mieć świetne poczucie humoru, ludzie mogą czuć się w naszym towarzystwie wyśmienicie... Ale to jeszcze nie to. Bo to nie jest woń Chrystusa. To woń naszych własnych wysiłków, naszych własnych starań, by być lubianym, podziwianym, szanowanym. Woń Chrystusa to coś więcej. Woń Chrystusa, którą wnosimy wraz ze sobą, ma moc przemieniania serc innych ludzi! I tutaj jest samo sedno słów świętego Pawła.
Życie w przyjaźni z Bogiem odbija się samoczynnie w naszych słowach, uczynkach, gestach. Nie trzeba wtedy wielu słów, nie trzeba wtedy nikogo nawracać długimi monologami czy kazaniami. Sam znam takich ludzi, którzy nie wypowiedzieli do mnie ani słowa, lub tylko kilka, a po spotkaniu z nimi zapragnąłem jeszcze mocniej zbliżyć się do Boga.
To jest właśnie moc świadectwa! Nie wielomówstwo, nie bijatyka na argumenty, ale relacja z Bogiem, która odbija się w postępowaniu.
Woń Chrystusa może więc być i wspomnieniem zapachu chleba wyciąganego z pieca. Bo jeśli zapach chleba przypomina o trosce i miłości matki do swoich dzieci, to musiał w tym być wtedy Bóg. Bo On uczy nas troski i miłości do innych.
Obyśmy wszyscy byli jak fiolka najwyborniejszych perfum! Nie pustymi fiolkami, nie z podrobionym zapachem. Ale fiolkami wypełnionymi wonnością Chrystusa. By wydobywał się z nas zapach Bożej obecności. Chcesz takiego człowieczeństwa? Walcz więc w swoim życiu duchowym o głęboką więź z Chrystusem. On Cię sobą wypełni...

Komentarze

  1. w trakcie czytania odczułam Woń Chrystusa... zapragnęłam jeszcze mocniej zbliżyć się do Boga. Dziękuję za ten cudowny zapach!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz