Gdyby tak
podać ludziom, powiedzmy setce, białą kartkę z małą czarną
kropką na środku i zapytać, co widzą? Ciekawe by to było. Nie
mogę powiedzieć tego na sto procent, ale jestem niemal pewien, że
zdecydowana większość by powiedziała, że widzi czarną kropkę.
A co z białą kartką?
Wszyscy
jesteśmy obciążeni grzechem pierworodnym i zdecydowanie bardziej
narzuca nam się zło. Potrafimy w mgnieniu oka dostrzec jakąś małą
skazę w drugim człowieku, pomijając przy tym całą masę dobrych
cech. Jak z tą kartką – wypatrzymy małą kropeczkę, pomijając
całą nieskazitelną biel.
Ludzi
nieskazitelnych nie ma. Każdy z nas nagrzeszył w życiu. Nosimy
różne winy, które gryzą nasze sumienia. Małe i wielkie. Jesteśmy
tego świadomi. Chciałbym jednak, żebyśmy spojrzeli na to z
perspektywy Boga i Złego Ducha.
Zły Duch
patrzy tylko na tą czarną kropkę. Widzi, szuka jakichś skaz w
nas. Szuka dostępu do naszych serc. Różnych furtek przez które
dostanie się do nas i będzie mógł „w nas pracować” żeby
pomnażać w nieskończoność czarne kropki na naszej białej kartce
życia. Taka jest natura grzechu. Czyn zły, choćby najmniejszy,
powtarzany kilka razy, staje się złym zwyczajem, nałogiem. Zaczyna
nas drążyć jak rak. Postępuje. Rozlewa się. Zatacza coraz
szersze koło. Złemu na tym zależy. Chce by nasza dusza była
splamiona do końca. By już nic białego nie dostało. Wtedy w
pewnym sensie stajemy się Jego niewolnikami. Nie ma w nas już
wolności. Nie potrafimy uwolnić się od grzechu, który przecież
tyle razy powtórzyliśmy. Uzależniamy się od popełnianego zła.
Taka jest natura Złego Ducha. Chce byśmy byli Jego niewolnikami.
A natura
Boga? Bóg daje nam pełną wolność. Możemy prowadzić święte i
dobre życie. Możemy być bardzo blisko Boga. Ale nie jesteśmy
niewolnikami Boga. W każdej chwili możemy się od Boga odwrócić.
Zrezygnować z relacji z Nim. Bóg nas na siłę nie zatrzyma.
I to jest
właśnie różnica między Złym Duchem a Bogiem. Zły chce z nas
uczynić niewolników. Nie pozwoli nam tak łatwo odejść. Nie
wypuści nas ze swoich sideł. Bóg natomiast daje nam pełną
wolność. Możemy przy Nim być, ale i możemy w każdej chwili Go
opuścić.
Wiele osób,
które czyta tego bloga, to zapewne ludzie wierzący. Troszczący się
o swoją relację z Bogiem. Będących blisko Niego. Czy możesz być
jednak pewien, że tak będzie zawsze? Że nie nadejdzie kiedyś
dzień, kiedy tak po prostu odwrócisz się od Niego? Nie możesz być
pewien... Niestety, ale nie możemy być pewni naszej miłości do
Boga... Piotr też zapewniał, że kocha. Judasz też trzy lata w
bliskości z Jezusem spędził... Jedyne czego możemy być pewni to
miłości Boga do nas.
Do czego
zmierzam w tym wpisie. Chcę powiedzieć, że o wiarę trzeba się
troszczyć jak o największy skarb! Dziś wierzę, kocham, modlę
się. Ale czy mogę być pewien, że tak będzie jutro? Absolutnie
nie. Jak więc się uchronić przed tym, żeby taki dzień nigdy nie
nadszedł? Nie wchodź nigdy w dyskusję z szatanem! Nie wpuszczaj Go
na twoją białą kartkę serca! Bo polegniesz... Nie ma mocnych na
pokusy. Jeśli zaczniesz z nimi dyskutować – polegniesz.
To jest jak
z Mike'iem Tysonem. Wyobraź sobie tego olbrzymiego boksera.
Zgodziłbyś się wyjść na ring i walczyć z nim? Myślę, że nikt
przy zdrowych zmysłach by się nie zgodził. Ja to może bym z 10
sekund z nim wytrzymał na ringu. Z tego 9 sekund bym uciekał a w 10
już leżałbym na glebie. Z szatanem jest dokładnie to samo. To
siłacz, mocarz. Zaczniesz się z nim bić, próbować zgadzać się
na pokusy – leżysz. Zaczniesz z nim dyskutować – leżysz. On
będzie namawiał żeby wejść na ring. Będzie mówił „spróbuj,
uda Ci się, chodź na ring, porozmawiamy chwilę, sięgnij po
pornografię, tylko popatrzysz i na pewno większego grzechu nie
popełnisz... weź kieliszek... tylko jeden i koniec... powiedz
żonie, co o niej myślisz, tylko jedno słówko... przecież na
pewno nie naubliżasz jej bardziej niż planowałeś. Nie módl się
dzisiaj... tylko raz.. jak raz odpuścisz to się nic nie stanie
przecież...” I tak właśnie z Nim dyskutujemy... krok po kroku
i nagle strzał! Leżymy na deskach pokonani! Podnosimy się. Znów
zaczynamy dyskutować, walczyć z Nim. I znów leżymy. Kilka razy
tak się stanie i jesteśmy Jego niewolnikami. A jak On nas już
złapie to ciężko się wyrwać.
Nie piszę
tego bynajmniej po to, żeby pokazać jak to bezradni i bezbronni
jesteśmy. To nieprawda. Bóg nam daje wspaniałe pomoce. Bóg nas
uczy, wspiera w tej walce. Bóg zachęca nas do pełnej wolności,
która ma miejsce tylko przy Nim!
Wczoraj
mieliśmy wspomnienie świętego Józefa. To postać wspaniała.
Wzór. Wielki Orędownik. A Józef przecież ani jednego słowa nie
wypowiada na kartach Pisma Świętego! Żadnego pouczenia, żadnych
wskazówek nam nie daje. Jak to więc? Jaki wniosek z tego wyciągnąć?
Dla mnie Józef jest wzorem i ideałem i wspaniałym świętym,
właśnie przez Jego milczenie. W milczeniu słucha rad Boga. Jego
wskazówek. Nie dyskutuje z Bogiem. Godzi się na Jego plan. Ale i to
samo robi ze Złym Duchem... Nie dyskutuje z Nim. Nie wchodzi na
ring. Dlatego czcimy Go jako świętego. Nie jest święty tylko
dlatego, że był opiekunem Jezusa. Jest święty bo wygrał ze Złym.
W ciszy, w milczeniu.
Szatan
wyprowadził Jezusa na pustynię i przez 40 dni z Nim walczył. Jak
na ringu. Kusił, proponował, pochlebiał... Jezus wygrał. Bo to
Jezus. Najwspanialszy „bokser” świata. „Sprzątnął”
Szatana trzema krótkimi „strzałami”, odpowiedziami.
My tak
mocni nie jesteśmy. Taka jest o nas prawda. Dlatego Bóg nam daje
wskazówkę: Nie dyskutuj z Szatanem. Nie wchodź na ring, bo
polegniesz. Jak przychodzi do Ciebie z pokusą, mów od razu: Nie
dziękuję. Nie próbuję wchodzić w Twój świat, bo wiem, że
przegram. Wiem, że słaby jestem.
Mike Tyson
i ja? Żenada. Nie, dziękuje. Nawet nie próbuję :) Idę do Boga :)
Komentarze
Prześlij komentarz